Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą trwa już trzeci rok. Nie dał on Białorusi niczego – poza zamknięciem przejść granicznych i sankcjami. Mimo to nie gaśnie, a wręcz rozpala się jeszcze bardziej. Biełsat zapytał ekspertów, jaki interes ma w tym reżim Alaksandra Łukaszenki. Otrzymaliśmy dwie wersje wyjaśnień.
Od wiosny 2024 roku Polska zaczęła rejestrować wzrost prób nielegalnego przekroczenia granicy od strony Białorusi. O ile wiosną 2022 roku rejestrowano 1000-1700 takich prób miesięcznie, a wiosną 2023 roku 2400-3000, to w kwietniu 2024 roku było to już 3500 prób. To największe liczby od początku kryzysu w 2021 roku.
9 maja opozycyjna organizacja byłych białoruskich mundurowych BYPOL ostrzegła, że służby specjalne Alaksandra Łukaszenki szykują masowy szturm migrantów na polską granicę. Ma w nim wziąć udział od 700 do 800 osób.
Równocześnie polskie władze zastanawiają się nad otwarciem jednego z przejść granicznych z Białorusią. Pod koniec kwietnia wicemarszałek Senatu Maciej Żywno powiedział, że zwróci się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z propozycją otwarcia choćby jednego dodatkowego przejścia granicznego z Białorusią.
Pośrednio o takim zamiarze świadczy także to, że od początku 2023 roku budowana jest trasa szybkiego ruchu do Kuźnicy Białostockiej, gdzie jesienią 2021 roku po szturmie migrantów zamknięto przejście graniczne. Na początku maja pokazano postępy prac.
Czy reżim Łukaszenki rzeczywiście potrzebuje eskalacji kryzysu migracyjnego i obecnych długich kolejek na granicach z Unią Europejską?
Romuald Szeremietiew, wykładowca Akademii Sztuki Wojennej, były wiceminister i pełniący obowiązki ministra obrony na początku lat 90., w rozmowie z Biełsatem stwierdził, że reżim Łukaszenki w rzeczywistości nie jest samodzielny decyzyjnie, tylko wykonuje polecenia z Moskwy. Jego rękami Władimir Putin ma rozgrywać swoją grę związaną z wojną na Ukrainie.
– Rosja stwarza różne zagrożenia dla różnych innych państw, by osłabić pomoc Ukrainie – tłumaczy ekspert. – Moim zdaniem to wszystko jest podporządkowane jednemu celowi. Łukaszenka po prostu wykonuje na swoim odcinku to, co rozkaże mu Putin.
Według Szeremietiewa Rosja jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji i chociaż Ukrainie nie udało się przeprowadzenie zeszłorocznej kontrofensywy, to Moskwa także nie jest w stanie pokonać Kijowa. Dlatego w celu przełamania impasu Rosja stara się rozlać problemy poza granice Ukrainy takimi niewojennymi sposobami, jak szturmy migrantów na granice Polski i państw bałtyckich, które wspierają Ukrainę.
Były wiceminister obrony przypuszcza, że obecny wzrost aktywności na granicy może mieć na celu uniemożliwienie Polsce i Białorusi porozumienia się co do otwarcia przejść granicznych. Podkreśla on przy tym, że może to być tylko jeden z elementów “generalnego planu” Rosji, bo działania na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą składają się w “harmonijną całość”.
Zachodnie służby specjalne twierdzą, że Rosja szykuje się do aktów dywersji w całej Europie, przypomina Szeremietiew i dodaje, że także migranci są wykorzystywani jako element rosyjskiej agresji. Wśród nich mogą być – a według eksperta są na pewno – ludzie wyznaczeni do zadań szpiegowskich i dywersyjnych.
Wadzim Woławoj, doktor habilitowany nauk politycznych z Litwy, jest podobnego zdania.
– Niedawno pojawiły się informacje o tym, że strona polska dyskutowała o dodatkowym przejściu granicznym z Białorusią, co z punktu widzenia gospodarki byłoby korzystne dla Mińska. W związku z tym dodatkowe zamieszanie z migrantami wygląda nielogicznie – powiedział nam politolog.
Uważa on, że reżim Łukaszenki jest “zorientowany na gospodarkę” i jak pokazała praktyka ostatnich lat, “gdy można gdzieś zarobić, na pewno nie przepuści szansy”. Białoruś wprowadziła już opłaty za wjazd na jej terytorium, ale zawsze może wprowadzić dodatkowe. W przypadku otwarcia przejścia granicznego oznacza to dodatkowe zyski, o których Mińsk może jednak zapomnieć, jeśli dojdzie do wielkiego szturmu granicy.
– Z białoruskiego punktu widzenia powiedziałbym, że to niekorzystne. Jednak w tym wypadku zapewne interesy wojskowo-polityczne przeważają nad ekonomicznymi.
Politolog wątpi, by Rosja mogła całkowicie samodzielnie i bez udziału białoruskich władz zorganizować kryzys migracyjny na granicach Białorusi. Według niego, gdyby białoruskie władze zdecydowały się na zakończenie kryzysu, mają do tego wystarczające siły i środki. A skoro tego nie robią, to albo uznają, że humanitarna Europa powinna wszystkich przyjąć, albo mają w tym inny cel.
W rozmowie z Biełsatem ekspert podkreślił, że jako postronny obserwator może tylko oceniać sytuację po skutkach i formułować przypuszczenia. Jednak w razie poważnej próby przerwania granicy z Polską proponuje patrzeć na to w szerszym, wojenno-politycznym kontekście, bo napięcie występuje obecnie nie między poszczególnymi państwami a nowym Blokiem Wschodnim i NATO.
– Najprostsze jest wywieranie presji na Polskę będącą bardzo ważnym ogniwem w konflikcie ukraińskim – tłumaczy zainteresowanie Rosji rozwojem konfliktu migracyjnego. – Dlaczego by nie przycisnąć partnerów Ukrainy, żeby ich życie przestało być słodkie?
Jest też drugi aspekt, szczególnie ważny dla służb specjalnych przeciwnej strony: sprawdzenie funkcjonowania systemu ochrony granic. Znajomość procedur wroga w tej sferze jest równie ważna, co znajomość jego systemu obrony przeciwlotniczej – zauważa ekspert.
On także przypuszcza, że wśród migrantów próbujących przedostać się przez granicę mogą być osoby zwerbowane przez rosyjski wywiad.
Inaczej uważa obserwator polityczny Radia Swaboda Waler Karbalewicz. Według niego sam fakt zamknięcia przejść granicznych świadczy o tym, że kryzys migracyjny jest dotkliwy dla Polski, Litwy i Łotwy. A zgodnie z logiką Łukaszenki, jeśli gdzieś boli, należy tam naciskać. Zwłaszcza, że obecnie sąsiedzi to wrogowie, a im więcej można wrogowi zaszkodzić, tym lepiej. Według Karbalewicza reżim jest gotów także na straty gospodarcze, jeśli są one konieczne.
– Polityka przeważa tu wszystko inne, w tym ekonomię – przekonuje ekspert. – Możemy to obserwować na wielu płaszczyznach. Emigracja polityczna też jest szkodliwa dla gospodarki, ale w sferze politycznej jest użyteczna dla władz: wszyscy niezadowoleni wyjeżdżają. Tak samo tutaj. Ataki migracyjne szkodzą gospodarce, tranzytowi, ale dają reżimowi pewne psychologiczne dywidendy. A dodatkowo dają pożywkę propagandzie.
Karbalewicz przypomina w tym kontekście to, jak białoruska propaganda i Łukaszenka osobiście zarzucali Unii Europejskiej, że koncentruje się na prawach człowieka, podczas gdy nie przepuszcza migrantów, a nawet rzekomo przerzuca przez płot na Białoruś dziesiątki ciał.
Roli Rosji radzi on nie wyolbrzymiać, chociaż z pewnością kryzys migracyjny jest dla niej korzystny, bo odsuwa Białoruś od Europy.
– Im bardziej Białoruś denerwuje sąsiadów migrantami i bronią jądrową, tym lepiej dla Kremla. Ale wątpię, by Rosja była inicjatorem i architektem kryzysu migracyjnego. Dla Kremla to dość drobna sprawa, ugryzienia komarów na tle globalnbego problemu wojny na Ukrainie. Dlatego wąpliwe, bu Putin zmuszał Łukaszenkę do organizowania tego kryzysu. Raczej akceptuje go, skoro już jest i Łukaszenka chce go realizować – dodaje Karbalewicz.
Czy w takim razie zaostrzenie presji migracyjnej, ogłoszenie ćwiczeń z użyciem broni jądrowej i ucieczka polskiego sędziego na Białoruś były skoordynowane? Według obserwatora Radia Swaboda są to raczej wątki, które przypadkowo się splotły.
Ćwiczenia wykorzystania broni jądrowej są w jego przekonaniu inicjatywą Rosji, która odpowiada nimi na ostatnie poczyniania Zachodu: odmrożenie pomocy USA dla Ukrainy, rozmowy o możliwym udziale wojsk Sojuszu w wojnie i szczyt pokojowy w Szwajcarii bez udziału Moskwy. “Machanie jądrową szabelką jest akurat w stylu Kremla” – dodaje.
Z kolei kryzys migracyjny intensyfikuje się falami. Wynika to z tego, że migrantów najpierw trzeba skądś wziąć, przywieźć, zgromadzić i zorganizować – tłumaczy Karbalewicz.
– Ważne, że sam trend pozostaje niezmienny, ale nie ma ciągłości strumienia. Dlatego kolejną falę kryzysu migracyjnego należy uważać za element niezależny od ćwiczeń jądrowych – reasumuje.
Aleś Nawaborski, pj/belsat.eu