Kolonia Karna nr 1 w Nowopołocku – najbrudniejsza i jedna z najbardziej rygorystycznych kolonii karnych na Białorusi. Przechodzą przez nią osoby, których Łukaszenka boi się najbardziej. Karę odbywali tam m.in. kandydat na prezydenta Andrej Sannikau i anarchista Ihar Aliniewicz. Teraz w kolonii przebywa między innymi kandydat w wyborach prezydenckich 2020 Wiktar Babaryka oraz bloger Ihar Łosik i dziennikarz Andrej Kuznieczyk. O tym, dlaczego „ważni” dla reżimu więźniowie polityczni trafiają do Kolonii Karnej nr 1 w Nowopołocku, opowiadamy w kolejnym reportażu z cyklu Zona.bel.
Obecnie kolonia nosi numer 1. Jednak w czasach, gdy karę odbywał tam Andrej Sannikau (2011 rok) kolonia nosiła numer 10. Nazywano ją wtedy po prostu „dziesiątką”. Mniej więcej w 2014 roku kolonia została zlikwidowana, a budynki przekazane na potrzeby Zakładu dla Uzależnionych nr 8. W 2017 roku „w celu optymalizacji struktury więziennictwa MSW Białorusi”, placówce przywrócono status kolonii karnej. Na dzień 20 października 2022 roku wyroki odbywa tam ponad 60 więźniów politycznych.
– Bo rzuca się ich tam na choroby i śmierć – powiedział w komentarzu dla Biełsatu jeden z więźniów byłej nowopołockiej „dziesiątki” Wasil (mężczyzna prosił o nieujawnianie prawdziwego imienia, ponieważ przebywa na terytorium Białorusi).
Wasil odbywał wyrok w Nowopołocku w latach 2010-12, nie w sprawie politycznej. Twierdzi jednak, że on i byli więźniowie polityczni – były kandydat na prezydenta Andrej Sannikau i anarchista Ihar Aliniewicz (skazany w 2011 roku na 8 lat kolonii, a w 2021 roku na 20 lat więzienia) zajmowali podczas kwarantanny sąsiednie łóżka. Jak mówi Wasil, zarówno warunki, jak i specjalnie wyszkoleni strażnicy kolonii pozostali tacy sami, a sama kolonia mieści się „w dawnych barakach i na tym samym terenie” – zmieniono więc tylko numer”.
– Zmiana straży, ci strażnicy, którzy siedzą w wieżach, i osoby z administracji dalej mają tam mieszkania, bo wcześniej stworzono tam całe miasteczko dla milicji. Więc tradycje i personel są nadal takie same jak wtedy. Domyślam się, że tak jest – mówi były więzień kolonii.
Ale co do „tradycji”, były więzień ma jednak pewne wątpliwości: na początku 2010 roku kolonia była „czarna” (tak na Białorusi nazywane były zakłady karne, gdzie „rządzili” więźniowie, przeciwieństwem są zakłady „czerwone”, gdzie wszystkie zasady ustala administracja) i żyła według „bandyckich zasad”. Choć najwyżej postawiony „grypsujący” prawie nie opuszczał karceru (został tam później zabity), właściwie to on kierował kolonią.
– Więźniowie przejęli władzę, prowadziliśmy tam strajki głodowe, dochodząc swoich praw. Musieli więc wyjść naszym żądaniom naprzeciw, bo stosunki były dość napięte. Dlatego Kolonia nr 10 została rozwiązana – przekształcono ją w zakład dla uzależnionych – mówi Wasil.
Obecnie były więzień „dziesiątki” jest przekonany, że rządzą tam strażnicy.
– Gdy do Nowopołocka przywieziono alkoholików, „czarne” tradycje się zmieniły. Teraz rządzą tam strażnicy. „Według zasad bezprawia”, jak to się mówi – d0daje.
– O ile wiem, „podstawianie” więźniów jest tam teraz bardzo rozpowszechnione: na przykład człowiek może być celowo wysłany do kwatery głównej bez eskorty, a tam spotyka go strażnik i wpisuje mu samowolne oddzielenie się od reszty grupy. I tak to się odbywa: areszt, karcer, cela – i tak w kółko– mówi Wasil.
Nowopołocka Kolonia Karna nr 1 owiana jest bardzo złą sławą. Na początku 2021 roku wyszło na jaw, że w zakładzie zmarło dwóch więźniów – 25-letni Andrej Dubik i 27-letni Alaksiej Żuk. W tym samym roku były więzień Kolonii nr 1 zgłosił przypadki tortur w karcerze i celach, które osobiście stosował wobec osadzonych szef kolonii ppłk Andrej Palczyk, który kierował kolonią od 2017 roku. Ze względu na brutalne traktowanie, więźniowie podejmują próby samobójcze, a w kolonii wszechobecny jest szantaż, wymuszenia i groźby.
Potwierdza to były więzień polityczny Arciom Chwaszczeuski, skazany w 2021 roku na rok więzienia za „działania rażąco naruszające porządek publiczny (art. 342 cz. 2 Kodeksu Karnego Białorusi). Część wyroku – trzy miesiące – odsiedział w Nowopołocku (obecnie jest na wolności i nie grozi mu niebezpieczeństwo).
– Rzeczywiście, zasady są tam bardzo surowe. Choć, jak twierdzą skazani, którzy od 2017 roku odbywają tam kary, kiedyś była to totalna katastrofa. Kiedy kolonię otwarto po raz pierwszy, przeniesiono tam skazańców z różnych innych zakładów. Wszyscy próbowali ustanowić własne zasady. Ale w końcu ich złamano i dokonano tego w brutalny sposób: bicie, karcer itp. – mówi Arciom.
Według byłego więźnia kolonii w 2021 roku ta brutalność była skierowana przede wszystkim na „politycznych”. Łatwo było trafić do karceru. Nawet jeśli więzień robił wszystko idealnie zgodnie z harmonogramem, to mógł zaliczyć naganę za rzekomy „brak przywitania kierownika”. Nie ma sensu się kłócić w takich sytuacjach.
– Tam nie ma się żadnych praw. Widziałem, jak wpisywano politycznym nagany typu „spanie w strefie przemysłowej”. Nie można się z tym kłócić, bo nikt cię nie będzie słuchał. Jeśli zostanie wydany rozkaz umieszczenia kogoś w karcerze, to zostanie tam umieszczony i to bardzo łatwo – mówi były więzień polityczny.
W czasie, gdy Arciom przebywał w Kolonii nr 1 (latem 2021 roku) karę odbywało tam około 25 więźniów politycznych – po trzech, czterech więźniów „politycznych” w każdym oddziale. Jedyną możliwością komunikacji między sobą była strefa przemysłowa.
– Widziałem Wiktara Babarykę. Przywieziono go na krótko przed moim wyjściem na wolność, już wtedy pracował w strefie przemysłowej. Jednak rozmowa z nim była surowo zabroniona – od razu karcer. W dniu mojego zwolnienia właśnie z tego powodu jeden więzień polityczny trafił do karceru – opowiada Arciom (wtedy w kolonii nie było jeszcze Ihara Łosika i Andreja Kuznieczyka).
To, że nawet za jedno słowo skierowane do Babaryki, można było trafić do karceru, potwierdza inny więzień Kolonii Karnej nr 1 (odbywał tam karę w latach 2018-2021). Mówi, że lepiej nie stawiać oporu i milczeć w karcerze, bo inaczej kara będzie trwała w nieskończoność. Torturują tam ludzi poprzez nakazywanie więźniom stać godzinami w pozycji twarzą do ściany i rękami w górze. Nie zwracają uwagi na wiek i stan zdrowia więźnia.
– Widziałem sceny, gdy 60-letniego starszego człowieka przetrzymywano w karcerze. Był pokryty siniakami, a trzymali go tam tak długo, aż zniknęły ślady pobicia. Było mi go bardzo żal – wyznał były więzień.
Według organizacji praw człowieka Dissidentby, stanem na 20 października w kolonii w Nowopołocku przebywało 64 więźniów politycznych, są to m.in.:
Okrucieństwo kolonii w Nowopołocku wynika nie tylko z nieludzkiego stosunku administracji do skazanych, ale także z samej atmosfery – warunków. To nie tylko jedna z najbardziej „czerwonych”, ale i najbrudniejszych kolonii na Białorusi. Znajduje się przy ulicy Technicznej 8 w Nowopołockim Okręgu Przemysłowym, otoczona ze wszystkich stron rurami i hałdami dużych przedsiębiorstw chemicznych – Naftan i Polimir.
W tym kontekście można powiedzieć, że jest to „zakład przerobu człowieczeństwa” (cytując byłego więźnia Wasila).
– Powiem z własnego doświadczenia: nie da się tam długo siedzieć! Nawet milicjanci nie dają rady. Zastanawiałem się, jak miejscowa ludność tam przeżywa, bo, mówiąc obrazowo, wieczorem idziesz spać – wydaje się, że jest dobrze, ale rano się budzisz – i nie możesz iść prosto. Mózg wywrócony do góry nogami, oczy biegają w różnych kierunkach. Na początku nie rozumiałem, co się dzieje, bo nigdy nie piłem, nie paliłem, nie wstrzykiwałem sobie niczego. Mój umysł był świeży. Ale potem zacząłem patrzeć na rury i zrozumiałem – mówi jeden z byłych więźniów nowopołockiej kolonii.
Długo mówi o zaworach w Naftanie, przez które uwalnianie jest ciśnienie ze zbiorników. Para wznosi się w niebo i tworzy chmury nad Nowopołockiem. A ciężkie substancje spływają po ziemi i trafiają do kolonii. Tym właśnie oddychają osadzeni. Chemikalia powodują gruźlicę, pylicę i inne choroby.
– I właśnie dlatego wysyłają do tam więźniów z poważnymi lub nieuleczalnymi chorobami. Nie ma czasu na protesty, nie ma czasu na politykę: zaczynasz walczyć o własne życie – mówi Wasil.
Jak mówi Wasil, 10 lat temu na „terenie przemysłowym” panowały ciężkie warunki – w zimie można było pracować tylko siedząc na kaloryferze.
– Można było przeżyć tylko wtedy, gdy podgrzewało się wodę czajnikiem, wlewało do plastikowej butelki i wkładało pod sweter. Wytrzymujesz tak godzinę, a potem zęby zaczynają ci szczękać – powiedział Wasil.
Jak mówi były więzień polityczny Arciom Chwaszczeuski, „problemy z jakością powietrza” w kolonii w Nowopołocku nie zniknęły w ciągu tych 10 lat. Naftan i Polimir wciąż znajdują się w pobliżu. Nie ma czym oddychać.
– Dodatkowo za moich czasów był oddział czwarty, gdzie wysyłali głównie skazanych z art. 328 (posiadanie narkotyków – belsat.eu). Zmuszano ich do robienia tzw. grilla – rozpalano ogień w beczce i wrzucano do niej wszelkie śmieci: plastik, drut i tak dalej. Smród w strefie przemysłowej jest nie do zniesienia. Da się wytrzymać przebywając trochę dalej. Ale ci, którzy muszą „palić grilla” – są tam wysyłani jak na rzeź. Na „grilla” wysyłano również politycznych – dzieli się swoimi wspomnieniami Arciom.
Jak wspomina były więzień kolonii, głównym zajęciem w strefie przemysłowej kolonii jest obróbka drewna. Tam właśnie pracował. Zamiatał trociny. Ale, jak mówi, latem 2021 roku zamówień było niewiele, więźniowie musieli imitować jakieś zajęcia. Zimą Arcioma już tam nie było. Tymczasem były więzień Wasil wspomina, że ciężko było pracować, gdy praca odbywała się na pełnych obrotach.
– A pył z piłowania drewna dostawał się do płuc – w nocy nie można było go wykaszleć – wspomina Wasil.
Jeśli chodzi o jakość jedzenia, były więzień polityczny Arciom Chwaszczeuski twierdzi, że „jedzenie było w porządku”.
– Można było jeść, a porcje, przynajmniej dla mnie, były wystarczające. Jeśli ktoś się nie najadał, mógł zjeść więcej chleba – mówi.
Jako byłemu więźniowi (po odbyciu kary w Nowopołocku Wasil został ponownie skazany i przeszedł przez kilka kolejnych kolonii), zadajemy Wasilowi tradycyjne i wręcz „sakralne” pytanie: Czy można uciec z nowopołockiej kolonii?
– W strefie przemysłowej była studnia, jeden więzień chodził nią do Połocka po wino. Napełniał i wracał. Czy naprawdę (śmiech)? Cóż mogę powiedzieć, nie chodziłem z nim, bo nie piłem, ale jestem skłonny uwierzyć, że tak było. Bo administracja po jakimś czasie zalała tę studnię betonem – mówi Wasil.
Zauważa, że ucieczka z kolonii w Nowopołocku 10 lat temu nie miała sensu.
– Dokąd uciec? Pobiec do sklepu, najeść się i dać się złapać? Bez sensu. Jeśli nie pójdziesz do sklepu, to złapią cię na pierwszym lepszym dworcu… – mówi, zaznaczając, że teraz coś mogło się zmienić.
Nowopołocka kolonia jest strzeżona przez strażników z karabinami maszynowymi, pełniących wartę na wieżach. Zazwyczaj w białoruskich koloniach wieże są umieszczone w odległości 50 metrów od siebie. Tak, „aby strażnicy mogli wizualnie kontrolować terytorium między wieżami” (tak mówi Wasil). W każdym zakładzie wieże muszą znajdować się na krańcach terenu zakładu i przy bramie. W połowie 2021 roku w kolonii w Nowopołocku przebywało ponad 900 osób w ośmiu jednostkach. Wśród nich były osoby skazane za przestępstwa gospodarcze, handel narkotykami, kradzieże i morderstwa. Teraz około 6 proc. osadzonych tam to „polityczni”. Były więzień polityczny i dziennikarz Aleś Kirkiewicz opowiedział o kolonii w swojej książce „Siedem miesięcy w białoruskim więzieniu” (biał. „Сем месяцаў у беларускай турме”).
Zona.bel – projekt Biełsatu, który koncentruje się na warunkach, w jakich przetrzymywani są więźniowie polityczni. Więzienia, kolonie, areszty śledcze, areszty tymczasowe – tam całe dnie, miesiące i lata spędzają ci, którzy bezprawnie trafili za kratki. Dziennikarze nie mogą pokazać od środka, jak wygląda życie za kratami, ale z pomocą tych, którzy już odsiedzieli swoje wyroki, możemy opowiedzieć o wyzwaniach, z jakimi mierzyć się muszą tysiące Białorusinów.
Zmicier Mirasz, ksz/ belsat.eu