Siarhiej Miarnienka z Orszy musiał opuścić Białoruś po tym, jak funkcjonariusze służb specjalnych otrzymali dostęp do informacji z Punktu Przyjmowania Wniosków Wizowych prowadzonego przez firmę VFS Global (Visa Facilitation Services Global) w Mohylewie.
Jak informuje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, Siarhiej Miarnienka był niezależnym obserwatorem w czasie zeszłorocznych wyborów prezydenckich. Latem zeszłego roku był kilkukrotnie zatrzymywany, trzykrotnie otrzymał karę aresztu. Kilka tygodni temu został zaproszony na przesłuchanie, jako świadek w sprawie karnej dotyczącej protestów. W związku z tym zwrócił się do centrum wizowego w Mohylewie chcąc wyjechać z Białorusi.
Później jednak w orszańskim komisariacie pokazano mu zdjęcie jego listu, prawdopodobnie pochodzące z kamer wideo, w którym prosi polską ambasadę o wizę humanitarną. Funkcjonariusze poinformowali go, że list może być dowodem w sprawie o “zdradę ojczyzny”. Grożono mu pałką i kastetem jeśli nie zgodzi się nagrać wideo, gdzie będzie mówił o liście. Mieszkanie jego matki zostało przeszukane.
Siarhiejowi Miarnience udało się, jak podkreśla Wiasna, opuścić Białoruś. Obecnie znajduje się w bezpiecznym miejscu.
Polski MSZ przypomina, że wnioski wizowe składane za pośrednictwem Punktu Przyjmowania Wniosków Wizowych stanowią część archiwów konsularnych. W efekcie objęte są ochroną Konwencji wiedeńskiej o stosunkach konsularnych z 1963 roku oraz dwustronną konwencją konsularną między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Białoruś z 2 marca 1992 roku.
pp/belsat.eu wg Wiasna